Tak naprawdę miało być pierwsze grzybobranie i piknik, wyszedł tylko piknik:-(
Wczoraj moja babcia Lucyna, powiedziała, że grzyby już są i trzeba jechać:-)
Więc dziś rano pełni zapału zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy w drogę ok. 80 kilometrów od Warszawy na "nasze miejsce". Las piękny, ale niestety zamieszkały przez chmary komarów i nie tylko. Choć zaopatrzeni w różnego rodzaju wynalazki, nie poddaliśmy się - OD RAZU, ale po 20 minutach walki.
Wynik: czerwonych placków na ciele nie zliczę, ale grzyby trzy:-)
Na szczęście druga część planów udała się w pełni: piękna pogoda, kompot z rabarbaru i dobra lektura, którą polecam bardzo, ukoiły cierpienia:-)
Kuchnia francuska zawsze mnie lekko onieśmielała, oczywiście próbowałam wielu przepisów i okazywały się naprawdę przystępne, ale dopiero lektura książki: "MAŁA PARYSKA KUCHNIA" - Rachel Khoo - w sposób lekki i przystępny przekazała mi podstawy tej kuchni.
Jak cudnie-piknik na łonie natury!:) i jeszcze do tego kompot z rabarbaru...przepysznie. Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTo pierwszy piknik w tym roku, ale mam nadzieję, że nie ostatni:-)Pozdrawiam Gosia
OdpowiedzUsuńOd dawna jestem wielką fanką Rachel;)
OdpowiedzUsuńJa trafiłam na informację o niej jakiś czas temu, ale dopiero teraz się zainteresowałam. Naprawdę fajne przepisy (Nawet mój mąż ugotował z niej sam obiad;-))Pozdrawiam Gosia
OdpowiedzUsuń